poniedziałek, 16 lipca 2012

Spotkanie z rodzicami



Sobotnie południe w kawiarni Hummingbird Bakery. 
- Hej skarbie – z buzią wypchaną babeczką, odezwałam się do telefonu – Tak jestem w kawiarni z Lisą. 
- Bądź gotowa dzisiaj o 16.00. Zabiorę Cię na małe spotkanie z rodzicami. – usłyszałam w słuchawce. 
- Ale…  z twoimi rodzicami ? – spytałam. Wiem idiotyczne, ale byłam w totalnym szoku. 
- Oczywiście że z moimi, głuptasie. –  postanowiłam że tym razem nie obrażę się o to jak mnie nazwał, poza tym ciężko było się gniewać na Zayna, każdy to potwierdzi. 
- Aha. – tylko tyle zdołałam wydusić i rozłączyłam się. 
  
- Okazuje się że czeka mnie dzisiaj cudowne spotkanie z rodzicami Zayna, organizują kameralne przyjęcie – wyżaliłam się przyjaciółce – Czuję że to będzie tragedia – mój niepokój  rósł z każdą sekundą . 
- Świetnie,  jeżeli chce przedstawić Cię rodzicom, to chyba traktuje wasz związek dużo poważniej niż Ci się wydaje. Uwierz Eve, znam się na tym. – No tak, Lisa, mogłaby zostać swatką z powołania, nikt nie zna się na związkach tak jak ona. 
  
-Tak wiem, powinnam się cieszyć, ale wcale mi się nie uśmiecha…. Zostały mi ok. 4 godziny,  a muszę zrobić naprawdę dobre wrażenie. Boję się reakcji rodziny Zayna, tego jak mnie przyjmą i czy będę się potrafiła zachować, ta rodzina to wyższa półka, a ja.. no cóż, przeciętna nastolatka, nawet nie znam podstawowych zasad savoir-vivre'u. 
- Chodź, przygotuję Cię na tę apokalipsę – zażartowała kumpela , dzięki Bogu że mam jeszcze ją i jej niepohamowany zapał. Może uda mi się nie ośmieszyć do granic możliwości. 
 Po paru godzinach ciężkiej walki z moimi włosami i Lisą, (która za wszelką cenę chciała nałożyć mi tonę pudru twierdząc że będę wyglądała dojrzalej ), stanęłam przed lustrem rozsuwanej szafy i  z czystym sumieniem stwierdziłam że wyglądem na pewno ich nie odstraszę. Lisa wykonała kawał dobrej roboty, nieskromnie przyznam że wyglądałam cudownie w kremowej sukience i czarnych szpilkach z włosami upiętymi wysoko w ”koński ogon”. Jak na prawdziwą przyjaciółkę przystało pożyczyła mi też biżuterię, śliczną diamentową bransoletkę i pierścionek. Nie doceniam jej – pomyślałam i postanowiłam wynagrodzić jej wszystko przy najbliższej okazji. 
  
- Oooo… wyglądasz ….przyzwoicie – do pokoju wszedł Zayn i uśmiechnął się arogancko a ja rzuciłam mu w brzuch ( no może trochę niżej ;d ), pierwszą lepszą poduszką. 
- Mój błąd, wyglądasz przecudownie, jestem najszczęśliwszym facetem na świecie – poprawił się szybko i objął mnie w talii. – Dzisiaj nawet brat będzie mi zazdrościł – odparował. 
- To twój brat też tam będzie ? – robiło się coraz ciekawiej. 
- Eee.. tak.. może wpaść jeszcze parę osób. Nie przejmuj się, na pewno wszyscy Cię polubią. 
- Łatwo ci mówić cwaniaku , to nie ty  piszesz się na pewną śmierć z powodu moich zachcianek. 
- Jestem pewny że wyjdziesz z tego bez szwanku, a tak serio to nie denerwuj się… przyznaję nie będzie to najbardziej luzacka impreza, ale wiesz jak jest … moi rodzice są trochę inni niż ludzie jakich znasz. Damy rade, cały czas będziesz ze mną, pamiętaj. 
Zayn był ubrany w garnitur, co przysporzyło mi jeszcze więcej wątpliwości. Czy na spotkania z rodzicami ubiera się garnitur ??? Nie wydaje  mi się. 
  
- Zayn, ja chyba nie chcę – w drodze do domu Zayna, było mi nie dobrze ale zastanawiałam się czy powodem była choroba lokomocyjna, czy może czekająca mnie ”impreza”, a może jedno i drugie. 
- Za późno księżniczko, już dojeżdżamy – jeśli mówił serio i ta wielka posiadłość z ogrodem mieszczącym pewnie całe miasto była jego domem, to byłam pewna że dam rady wyskoczyć z samochodu w czasie jazdy i jakoś dotrzeć z powrotem do domu. 
Moje obawy potwierdziły się gdy Zayn pokierował samochód prosto przez otwartą mosiężną bramę. 
- To miała być mała impreza… wiesz mama, tata, brat i piesek a nie całe multum ludzi. Wrobiłeś mnie, kiedyś się zemszczę – byłam naprawdę zła, nie miałam ochoty wychodzić z ciepłego auta i narażać się na upadek w wysokich butach przy tylu ważnych osobach. 
- To jest właśnie moja rodzina, prędzej czy później musiałabyś ich poznać. – powiedział. 
- Tak, tylko chyba wolałabym później – odpyskowałam, a on się uśmiechnął. 
- A co do zemsty, nie mogę się doczekać – pocałował mnie  i wyszliśmy z samochodu idąc wąską ścieżką pod drzewami na których wisiały lampiony. Uhh… impreza z rozmachem … dosłownie wszystko było podświetlone. 
- Mamooo, miło Cię widzieć, śliczna sukienka – Zayn albo miał w zwyczaju komplementować swoją matkę od stóp do głowy, albo chciał ją złagodzić przed poznaniem mnie. – Tato, jak tam ?  Interes się kręci? – zapytał, a ojciec odpowiedział kiwnięciem głową. 
- Poznajcie moją dziewczynę. To jest Eve Danvers i nie stresujcie jej zbytnio, biedaczka ledwo tu dojechała. 
- Dzień dobry państwu, piękny dom – rodzice mojego chłopaka wyglądali na miłych, serdecznych ludzi, spodziewałam się czegoś diametralnie innego. Ale to chyba dobrze. 
- To ty jesteś Eve, dużo o tobie słyszeliśmy i też się cieszymy że w końcu możemy Cię poznać. Ja jestem Trisha, a to Yassar – powiedziała matka Zayna a ojciec wtórował łagodnym uśmiechem, ukazując dołeczki. – Rozgośćcie się, wiemy trochę dużo ludzi, też nie lubię takich spotkań ale twoja matka uparła się na większe grono - rzekł Pan Malik, poczułam ulgę, może nie będzie tak źle – przekonywałam sama siebie. 
Zayn oprowadził mnie po ogrodzie, naprawdę pięknym ogrodzie. Wysokie żywopłoty rosły dookoła pięknej fontanny a gdzie niegdzie uwagę przykuwały, duże, czerwone róże. To było magiczne. 
Wszystko byłoby idealne, gdyby nie śliczna, jasnowłosa dziewczyna stojąca przy fontannie. Od razu ją pozna łam, to była dziewczyna Zayna – Kate. Kiedyś o niej opowiadał, nawet pokazał mi jej zdjęcie. Była naprawdę ładna. Blond loki sięgające bioder i twarz, jakiej nie powstydziłaby się hollywoodzka gwiazda. Czułam się przy niej taka zwyczajna, nawet nie miałam szans z nią konkurować. 
-Hej Zayn, im starszy tym lepszy – Kate podeszła do nas i obrzuciła mnie wzrokiem typu "jestem lepsza", za to nie mogła oderwać oczu od mojego chłopaka. 
- Mmm… cześć Kate, to jest Eve moja dziewczyna - był wyraźnie skrępowany. 
- Aaa… tak wiem – Kate spojrzała na mnie i posłała wymuszony, sztuczny uśmiech. – Chyba zmieniłeś gust jeśli chodzi o dziewczyny. Kiedyś wolałeś blondynki. 
Spuściłam wzrok, czułam się strasznie poniżona a ta wiedźma  uśmiechała się z wyższością. 
- Musimy już iść – powiedział Zayn widząc moją minę. 
- Oczywiście, mam nadzieję że zobaczymy się później – krzyknęła za naszymi plecami i odeszła na maksymalnie wysokich szpilkach, ponętnie kołysząc biodrami. 
- A ja nie – szepnęłam gdy znaleźliśmy się dostatecznie daleko. 
- Hej kotku, nie przejmuj się nią. Byłem głupi myśląc że możemy być parą, ale zauroczyła mnie wtedy a ja miałem ciężki czas, potrzebowałem kogoś. Teraz jest mi zupełnie obca, a jedyną ważną dziewczyną jesteś ty. – powiedział i złożył na moich ustach słodki, ciepły pocałunek. – Kocham cię. 
- Chyba nie będziemy się teraz kłócić, kto kogo bardziej – powiedziałam to ale miałam nadzieję że zrobi odwrotnie. – Ja cię bardziej. 
- Zawsze i wszędzie – odpowiedział z zadziornym uśmiechem.– Nieprawda ja ciebie. 
Niestety musieliśmy przerwać zabawę, wchodząc do wielkiej sali, na środku której stał ogromny, drewniany stół po brzegi obstawiony kieliszkami z szampanem. 
- Napijesz się? – zapytał i kiwnęłam głową. 
Zayn wtopił się w tłum ludzi otaczających stół i już po chwili wrócił trzymając dwa kieliszki. 
- Może miałabyś ochotę na tort ? Jest w drugim pokoju – zapytał a ja nie mogłam mu odmówić, był taki kochany. – Ok, to zaraz wracam, usiądź i poczekaj na mnie. 
Tak zrobiłam, uznałam, że obite materiałem ( na pewno drogim materiałem) krzesło , stojące z dala od wszystkich oczu wpatrujących się prosto w moją twarz będzie idealnym miejscem. Siedziałam i popijałam wybornego szampana. Minęło ok. 5 min. I zaczęłam się zastanawiać czy nie potrafi nałożyć tortu czy może coś z niego wyskoczyło i porwało go ze sobą. Wolałam to sprawdzić. 
Przeszłam przez dużą salę i to co zobaczyłam w następnej… Kate, całowała się z Zaynem i nie był to taki przyjacielski buziak w policzek, całowała go namiętnie i zachłannie. Zrobiło mi się niedobrze, zdjęłam wysokie buty i pognałam prosto do drzwi. Za nim zdążyłam wybiec na zewnątrz, usłyszałam za sobą wołanie, jego głos, i jego kroki a później poczułam jego rękę na swoim ramieniu. Pod wpływem chwili, obróciłam się i z dużym zamachem uderzyłam go w twarz. Nie spodziewał się takiego ciosu, i dobrze zyskałam parę dodatkowych chwil by wyrwać się z jego objęć i uciec jak najdalej od tych wszystkich oczu. 
Po paru minutach szybkiego biegu, uznałam, że odbiegłam dość daleko od tego miejsca. Usiadłam na trawie i rozpłakałam się.  Płakałam tak długo, że zaczęłam się bać odwodnienia. Wzięłam się w garść i wstałam a za mną stał Zayn. Miał zrozpaczoną minę a na prawym policzku czerwony ślad mojego ciosu. Chyba powinnam pomyśleć o karierze boksera. 
- Eve, wiem, że może wyglądało to tak jak myślisz ale wcale tak nie było. Proszę daj mi wytłumaczyć 
- Nie chcę cię więcej widzieć ani słyszeć. Niech ktoś zabierze mnie do domu. 
- Eve, to ona mnie całowała, zaskoczyła mnie, wyrywałem się ale udało się to dopiero po chwili. Nie chciałem tego, naprawdę. To jest właśnie jej plan, poróżnić nas, chce żebym cię zostawił i wrócił do niej, ale tak nigdy ni będzie bo kocham tylko ciebie. Proszę, musisz  mi uwierzyć 
- Nie wiem czy potrafię… to co zobaczyłam… to … to było straszne – ledwo dokończyłam zdanie i zaniosłam się głośnym szlochem, Zayn objął mnie a ja oparłam się na jego ramieniu. Tak bardzo go potrzebowałam, jeśli miał rację nie mogłam pozwolić by ta zołza zniszczyła naszą miłość, nie dam jej tej satysfakcji – pomyślałam i pocałowałam Zayna najczulej jak potrafiłam. 
- Czy to znaczy że mi wierzysz – zapytał a wyraźna ulga malowała się na jego twarzy. 
- Tak, można tak powiedzieć – odpowiedziałam z ustami na jego ustach. 
- Chodź, pewnie trochę zmarzłaś. 
- Zayn, ja nie chcę tam wracać, proszę – tylko tego mi brakowało, Kate drwiącej z mojego rozmazanego makijażu i bosych stóp. 
- Oczywiście, zabiorę cię daleko od niej, tylko ty i ja ok. ?- nie czekał na odpowiedź, tylko od razu wziął mnie na ręce i poniósł drogą, której nie rozpoznawałam. 
Nagle znaleźliśmy się przed białymi drzwiami, które jak się okazało prowadziły do dużej sypialni z pięknym łóżkiem. Łóżkiem dla par – pomyślałam i nie zdążyłam zobaczyć nic więcej bo mój wybranek zaczął mnie całować. Zamknął drzwi i położył mnie na łóżku nie przerywając pocałunku. 
  
Rano obudziłam się wtulona w nagi tors Zayna, promienie słoneczne przedzierały się przez okno i oświetlały piękny pokój. Dopiero teraz, w świetle dnia mogłam mu się dokładni przyjrzeć. Był to naprawdę duży pokój, z fioletowymi ścianami i perskim dywanem, naprzeciwko białego łóżka znajdowała się pasująca do reszty wnętrza toaletka z dużym lustrem. Gdy w nie spojrzałam zobaczyłam przeciętną brunetkę z dużymi zielonymi oczami i pełnymi ustami. Tak to, byłam ja. Niewątpliwie coś się we mnie zmieniło, zaróżowione policzki i włosy w totalnym nieładzie. Ale nie.. to nie to … z oczu tryskała taka radość i miłość. Tak… w odbiciu była kobieta, nie dziewczyna. Przeżyłam swój pierwszy raz, teraz już w pełni jestem kobietą. 
- Mam się przyzwyczajać do pobudek o świcie ? – spytał Zayn, seksownym głosem i przeczesał ręką włosy. 
- Przepraszam nie chciałam cię obudzić. 
- Kiedyś mi to wynagrodzisz. – pocałował mnie w czubek nosa i przesunął palcem po policzku. 
- Zastanawiam się co to za pokój? – nie chciałam przerywać tej słodkiej chwili, ale jednak ciekawość zżerała mnie od środka. 
- Kiedyś, była to sypialnia rodziców. Teraz stoi pusta i czeka właśnie na takie okazje.- znacząco uniósł brwi i uśmiechnął się łobuzersko, tak jak najbardziej lubiłam. 
Poczułam dziwny ból w żołądku i zdążyłam dobiec do toalety, znajdującej się za następnymi drzwiami. 
Kiedy wróciłam po 10 minutach, Zayn stał za drzwiami z zaniepokojoną miną. 
- To pewnie przez tort -  uspokoiłam go i wypłukałam usta. 
- Tak na pewno tort – powiedział pustym wzrokiem jakby sam chciał siebie przekonać. 
Po śniadaniu ustaliliśmy że wyruszymy do domu. Domu Zayna. 
Droga powrotna przebiegła spokojnie, chociaż czułam się słabo i nadal było mi trochę niedobrze. 
Zayn wziął moją torbę i razem poszliśmy do jego mieszkania. Resztę dnia przeleżeliśmy na kanapie, wtuleni w siebie, oglądając jakieś komedie. Taa.. o ile całowanie i wygłupy z przerwami na zerknięcie na ekran można nazwać oglądaniem. Zupełnie mi to nie przeszkadzało… Po chwili leżałam pod Zaynem a on całował mnie namiętnie, jego dłonie wędrowały pod moją koszulką delikatnie głaszcząc mnie po plecach. 
- Zayn ! Puść ! – krzyknęłam i znów się zaczęło. Dzięki Bogu, miałam szczęście i toaleta znajdowała się na tyle blisko i zdążyłam dobiec do muszli. 
- Eve, może pojedźmy do lekarza. – zatroskany Zayn stał pod drzwiami, nie chciałam żeby na to patrzył. 
- Nie, poczekaj chwile. – kręciło mi się w głowie. Potwierdziły się moje najgorsze oczekiwania, test ciążowy wyszedł pozytywnie. 
- Co się stało, dlaczego płaczesz – Zayn patrzył  na moją zapłakaną twarz i nie wiedział co się stało. 
Mogłabym przysiąc, że w jego oczach też pojawiła się łza gdy pokazałam mu test. 
- To … to jeszcze nie jest pewne.. nie płacz … pojedźmy do lekarza. Jeszcze nic nie wiadomo.- odparł gdy w końcu wyszedł z szoku. Przytulił mnie i troskliwie głaskał po włosach. Ubierz się, zabiorę cię do lekarza. 
Za pół godziny stałam już pod drzwiami kliniki. Nie byłam pewna czy chcę przekroczyć próg. 
- Zayn, boję się… - stałam tak przed drzwiami i nie potrafiłam podnieść stopy, żeby wejść do poczekalni. 
- Kochanie, nie bój się. Jestem z tobą zawsze, pamiętaj, bez względu na to co się okaże. – pocałował mnie w czoło i przytulił. 
Serce podskoczyło mi do gardła, gdy pielęgniarka wyczytała moje nazwisko i wezwała mnie do gabinetu. Popatrzyłam na Zayna, a on na mnie. Jego oczy wyrażały tyle miłości ile żadne słowa. Kochał mnie, nie będę się bała, nie ważne co się stanie.  I weszłam. 
Wyszłam z gabinetu i poczułam się o 10 kilo lżejsza. Zayn wyczytał ulgę na mojej twarzy i też się uśmiechnął. 
- I co ? Było tak źle? 
- Nie – odwzajemniłam uśmiech- Nie jestem w ciąży. Tak się bałam. 
- Wiem, ale byłaś dzielna – odpowiedział i pocałował mnie delikatnie – Może wybierzemy się do restauracji, zjemy dobry obiad. Masz ochotę ? – zapytał 
- Wolałabym wrócić do domu. Jestem zmęczona. 
- Jak sobie życzysz, skarbie. 
Tak zrobiliśmy. Zasnęłam w samochodzie i obudziłam się w łóżku mojego chłopaka. 
- Obudziłaś się – usłyszałam gdy obróciłam się na drugą stronę i zobaczyłam, niezwykle przystojną twarz Zayna, którą tak kochałam. – Wiesz, szczerze to trochę mi smutno z powodu wyniku badań. Nasze dziecko byłoby najsłodszym dzieciakiem na ziemi. Kochałbym was jak nikogo innego i dbał o was z całych sił. Niczego by wam nie zabrakło. – serce mi pękało, gdy widziałam smutek na jego twarzy. 
- Naprawdę ? – wzruszyłam się, położyłam otwartą dłoń na jego policzku i palcem obrysowałam kształt jego pełnych ust. – Kiedyś, kiedyś na pewno. Postaramy się o to – uśmiechnęłam się do niego i chyba udało mi się go przekonać. 
- Trzymam cię za słowo ślicznotko  - odpowiedział – A teraz… - zagadnął spokojnie – WOJNA NA PODUSZKI!!  - krzyknął i już wycelował we mnie miękką puszystą poduchą. 
- Nie masz szans -  nie zdążyłam mu zagrozić bo już przełożył mnie przez ramię i zaniósł do basenu na tyłach ogrodu. 
- To się okaże – wrzucił mnie w piżamie, zdjął swoją koszulkę i wskoczył do mnie. – I na przyszłość, nie bądź taka pewna siebie. – pocałował mnie. 
___________________________________________________________
Przepraszamy, że nic nie dodawałyśmy ale brak weny ostatnio :/ Za to ten trochę nadrabia długością. Buziaki ;** Jula xD    


Bardzo prosimy o komentarze, bo nie wiemy czy prowadzić dalej bloga xD

1 komentarz: